W poprzednim wpisie na blogu wyjaśniałem, co powoduje, że tzw. kredyty frankowe są tak niekorzystne dla konsumentów (jeżeli jeszcze nie czytałeś/aś “Dlaczego kredyt frankowy jest tak niekorzystny” , zachęcam do zapoznania się z poprzednim artykułem w pierwszej kolejności).

Wiemy już dlaczego umowy są niekorzystne, ale co możemy z tym zrobić? Czy składając podpis pod dokumentami jesteśmy zapisami umownymi bezwzględnie związani?

Co do zasady w polskim systemie prawnym zasada swobody umów oznaczająca, iż strony stosunku prawnego mogą go ułożyć wedle własnego uznania. Warunkiem jest, aby treść lub cel umowy nie sprzeciwiały się naturze stosunku prawnego, ustawie ani zasadom współżycia społecznego.

W odniesieniu do umowy o kredyt mamy do czynienia ze szczególnym przypadkiem, albowiem po jednej stronie umowy mamy osobę fizyczną, która zazwyczaj podpisuje taką jedną umowę w swoim życiu, po drugiej zaś stronie jest bank – profesjonalista.

Co więcej, to bank jest autorem umowy, więc konsument może ją podpisać w niezmienionej formie, a jeśli tego nie zrobi, nie otrzyma potrzebnych mu środków. Nie sposób nie zauważyć już na samym początku dysproporcji w zakresie kształtowania stosunku prawnego między stronami.

Nie wdając się w genezę oraz szczegółową analizę przepisów ustaw, odpowiadając na pytanie postawione na początku niniejszego wpisu, należy wskazać, że w przypadku tzw. kredytów frankowych kredytobiorca ma zasadniczo dwie drogi dochodzenia swoich roszczeń.

Umowy o „kredyt frankowy” zawierają w sobie tzw. klauzule abuzywne (niedozwolone klauzule umowne) dotyczące schematu przeliczania złotówek na walutę franka szwajcarskiego i odwrotnie (szczegółowo opisano w poprzednim wpisie). Są to klauzule, które kształtują prawa i obowiązki konsumenta w sposób niezgodny z prawem.

Jeżeli umowa kredytu zawiera takie zapisy umowne (a w zdecydowanej większości kredytów frankowych tak jest), konsument może dochodzić przed sądem ich „wyeliminowania” z umowy. W przypadku kredytu frankowego jest to tzw. odfrankowienie umowy kredytu.

Skutkuje to tym, że umowa między stronami nadal trwa, jednakże od początku jej istnienia niedozwolone zapisy umowne już nie obowiązują. W związku z takim roszczeniem możemy żądać od banku zwrotu nadpłaconych rat kredytu oraz dalej spłacać kredyt na korzystnych dla nas warunkach.

Nie rzadko nagromadzenie klauzul abuzywnych w umowie oraz ich treść powoduje, że cała umowa w zasadzie jest nieważna od samego początku jej istnienia.

W związku z tym drugim roszczeniem w pozwie przeciwko bankowi jest stwierdzenie nieważności umowy łączącej strony. Skutkiem takiego orzeczenia jest to, że obie strony muszą zwrócić sobie wzajemnie to, co świadczyły. Z jednej strony bank zobowiązany jest zwrócić wpłacone przez konsumenta raty kredytu, z drugiej zaś strony konsument zobowiązany jest zwrócić kwotę pieniędzy, którą otrzymał od banku.

Co warte zaznaczenia, konsument w tym przypadku zwraca dokładnie tę kwotę, którą otrzymał od banku. Co oznacza, że nie musi płacić ani odsetek, ani marży lub innych opłat związanych z zawarciem kredytu.

W kwestii finansowej należy zaznaczyć, iż w przypadku powództwa przeciwko bankowi opłata od pozwu nie wyniesie więcej niż 1000 zł. Jest to sytuacja znacznie korzystniejsza niż w przypadku zwykłego pozwu cywilnego. W przypadku wygrania sporu, strona przegrywająca jest zobowiązana zwrócić wygrywającemu poniesione w sprawie koszty sądowe oraz koszty zastępstwa procesowego w sprawie.

Strona, która nie jest w stanie ponieść kosztów sądowych bez uszczerbku dla utrzymania siebie oraz rodziny może także złożyć do sądu wniosek o zwolnienie od kosztów sądowych.

Kolejne już prawomocne wyroki przeciwko bankom wskazują, iż kredytobiorcy nie zostają bez narzędzi do dochodzenia swoich praw przed sądem. Wielu ludzi w wyniku zawarcia umowy o kredyt frankowy popadło w znaczne kłopoty finansowe. Warto przełamać strach i zawalczyć o to, co nam się prawnie należy.